Amazon A–Z: Pandemia
„W ostatnim czasie dużo osób poszło na chorobowe. Tymczasem Amazon ma teraz takie obroty, jak przed świętami. Ludzie nie wyrabiają się z pracą. Staram się trzymać bezpieczną odległość od innych pracowników, ale boję się, że zostanę zakażony. Na czas pandemii magazyn powinien być zamknięty – nie ma wątpliwości“. Tak opowiadał w kwietniu 2020 roku portalowi „Onet“ jeden z pracowników Amazona w Polsce. Mimo apeli części załóg i związków zawodowych, nic takiego się nie stało – przynajmniej w Polsce.
Z pewnego punktu widzenia trudno się dziwić, że firma tak bardzo zyskująca na pandemii i tak kluczowa dla dostarczania zakupów w wielu krajach, broni się wszelkimi środkami przed zamykaniem centrów logistycznych i obniżaniem wydajności. Przez lata Amazon uzależnił od siebie znacząco klientów w takich krajach jak USA, Wielka Brytania czy Niemcy, a z nastaniem epidemii wychwalał swoich magazynierów jako „kluczowych pracowników“ czy „bohaterów“.
Istotność Amazona w tamtym czasie widać w liczbach. W pierwszym kwartale 2020 roku, kiedy na całym świecie zdiagnozowano pierwsze ogniska COVID-19, wzrost liczby kupionych na Amazonie produktów (rok do roku) wystrzelił w górę i wyniósł 32 procent, czyli najwięcej od czwartego kwartału 2012 roku. Wartość sprzedaży za cały „pandemiczny“ 2020 rok wyniosła 386,06 miliarda dolarów (wzrost o 38% rok do roku), a przychody netto całego Amazona (licząc łącznie sprzedaż produktów, usługi w chmurze itd.) wzrosły o aż 84%, przebijając 21 miliardów dolarów. W kolejnym roku trudno zauważyć były przyhamowanie – przychody netto wzrosły o ponad 50% i przebiły 33 miliardy dolarów. Jednak nie wszyscy chcieli przykładać ręce do tego sukcesu, obawiając się o swoje zdrowie czy życie.
Pierwszy przypadek koronawirusa w amerykańskich magazynach Amazona oficjalnie potwierdzono 18 marca 2020 roku. Po zanotowaniu kolejnych oraz początkowo powolnych działaniach firmy, 30 marca pracownicy z nowojorskiego magazynu JFK8 zorganizowali protest, odchodząc od swoich stanowisk. Domagali się czasowego zamknięcia placówki w związku z wykrytą tam chorobą i wprowadzenia dodatkowych środków ochrony. Już następnego dnia Chris Smalls, jeden z organizatorów protestu został zwolniony z pracy pod zarzutem… nieprzestrzegania zasady dystansu społecznego.
Innym ważnym miejscem protestów robotniczych w amerykańskim Amazonie był magazyn DCH1 w Chicago. Tam pracownikom udało się wywalczyć od firmy respektowanie prawa do płatnego urlopu, który początkowo wg. Amazona miał przysługiwać jedynie zatrudnionym w pełnym wymiarze – choć, jak twierdzili pracownicy, według wewnętrznych regulaminów należał się także większości zatrudnionych na część etatu. Ostatecznie firma zgodziła się objąć nim wszystkich zatrudnionych, wprowadziła czasowy „covidowy“ dodatek do płacy, nielimitowany bezpłatny urlop (obowiązywał tylko na początku pandemii) i szereg środków bezpieczeństwa.
Długo ciągnęły się jednak kontrowersje związane chociażby z polityką informowania robotników o wykrytych przypadkach wirusa. Jeszcze w 2020 roku prokurator generalny stanu Kalifornia wszczął śledztwo w tej sprawie, a rok później w ramach ugody Amazon zobowiązał się poprawić komunikację z pracownikami i lokalną służbą zdrowia oraz dodatkowo zapłacić pół miliona dolarów na lepsze wdrażanie prawa ochrony konsumentów. Na drogę prawną w dyspucie z Amazonem weszli także francuscy pracownicy magazynowi, zarzucając mu niezapewnianie robotnikom wystarczającej ochrony przez wirusem. W kwietniu 2020 roku sąd nakazał firmie dokonanie przeglądu środków bezpieczeństwa, a w międzyczasie wstrzymanie wysyłki towarów innych niż uznawane za kluczowe. W odpowiedzi na to, Amazon zamknął zupełnie francuskie magazyny, twierdząc, że nie jest w stanie operować tak, jak nakazał mu sąd. Magazyny wznowiły pracę dopiero po miesiącu.
Polscy pracownicy także od początku domagali się wprowadzenia dodatkowej ochrony, a jednym z ich postulatów było też zawieszenie kontrowersyjnego systemu oceny pracowniczej, mierzącego wydajność, na co firma przystała. Krytykowano poczynania Amazona, który początkowo wprowadził zasady dystansowania się na magazynowej hali i w stołówce, ale tłok wciąż panował w kolejkach i korytarzach w trakcie przerw. Niepokój, tak jak wszędzie na świecie, budził także sposób komunikowania się firmy z pracownikami. Informacje o nowych przypadkach wirusa docierały do wąskich grup pracowników, a reszta z nich dowiadywała się o nich od kolegów i koleżanek.
Jak zauważa magazyn „Business Insider“, choć wielu konsumentów i inwestorów uważa Amazona za „bohatera“ pandemii ze względu na dostarczanie niezbędnych produktów osobom chroniącym się przed wirusem, można jednak postrzegać tę firmę jako czarny charakter, bo w sposób niewystarczający odpowiadała na zarzutu pracowników. „Amazon może zrobić więcej“, mówi cytowany przez gazetę Andrew Murphy, analityk w firmie inwestycyjnej Loup Ventures. „W wyższych kręgach firmy wyraźnie widać brak jasności co do misji, wizji i wartości“.